poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 7

                            Ważna notka pod rozdziałem. Życzę miłego czytania. :)


 Justin POV

Siedziałem na tarasie tak jak zawszę wieczorem wpatrując się w wodę jednak dziś było inaczej bo obok mnie siedziała drobna dziewczyna. Powiedziałem jej tego wieczoru dwa słowa. Dwa wiele znaczące słowa. Zastanawiałem się nad swoim czynem powiedziałem coś co miało ogromne znaczenie dla mnie i dla niej. Nie byłem w stanie stwierdzić czy powiedziałem jej to szczerze. Dlaczego? Nigdy nikogo nie kochałem. Jedyną osobę którą darzyłem jakim kol wiek uczuciem była moja siostra. Zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem mówiąc to. Całą sprawę pogarszało to, że ona powiedziała iż odwzajemnia to uczucie. Gdyby mnie w tedy odepchnęła co kolowiek było by o wiele lepiej. Różniliśmy się i to w zadziwiający sposób. Mnie obchodził hajs ,adrenalina i biznes w moim życiu nie było czasu na uczucia nigdy. A ona? Była wrażliwą dziewczyną pochodzącą z dobrego domu z pełną rodziną była szczęśliwa ,a ja mogłem to zniszczyć. Ale przecież tak naprawdę nie wiedziałem o niej wiele. Może czas to zmienić i trochę z niej wyciągnąć?
-Lily? – Powiedziałem  na co dostałem cicho wymruknięte „Hmm”–
-Opowiedz mi o sobie.- Dopiero na te słowa oderwała swój wzrok od tafli srebrzystej wody i skierowała go na mnie.
-Co chcesz wiedzieć- Spytała z podejrzliwym wzrokiem.
-Wszystko.- Powiedziałem delikatnie unosząc kąciki ust.
-Woah. Trochę tego jest, serio.- Powiedziała wytrzeszczając oczy za pewne dopiero zdając sobie sprawę z tego ile wydarzyło się w jej życiu.
-Ja mam czas.- Powiedziałem  z wielkim uśmiechem.
-Eh- Wzdechnęła.- No to zacznijmy od tego że od urodzenia mieszkałam we Włoszech potem wróciłam do kraju z które go pochodzi moja rodzina Polski, następnie ze względu na pracę taty przeniosłam się tutaj .
-Yhym.- Mruknąłem przytakując.- Opowiedz mi jakieś przygody.
-Hmmm- Zamyśliła się.- Mam jedną przygodę taką ciekawą. Jak byliśmy w takim wesołym miasteczku. Rodzice zostawili mnie ze starszym  bratem mieliśmy godzinę. Była tam taka huśtawka nie wiem jak to opisać i tata zabronił nam  na nią iść. Ale cóż mój brat nigdy go nie słuchał. Wepchnęliśmy się nawet nie zauważeni. Weszliśmy do takiego przedziału i sami się pozapinaliśmy żeby nikt nas nie zauważył. Było super taaak ale zrobiliśmy to tak żebyśmy nie zostali spostrzeżeni i się udało bo, skończyło się na tym, że zwisaliśmy głowami w dół i nikt nie miał zamiaru nas spuścić, ponieważ nie mieli pojęcia, że tam ktoś jest, a nie mogli nas  zauważyć bo byliśmy za niscy. Musieliśmy krzyczeć w niebo głosy, żeby nas ktoś usłyszał, było to naprawdę trudne zważając na grającą muzykę i przekrzykujące się dzieci. Skończyło się na dwu tygodniowej karze. –Skończyła swoją historię.
-Gdzie jest twój brat? – Spytałem marszcząc brwi nie przypominałem sobie, żebym  widział jakiegoś nowego chłopka w mieście czy też szkole.
- Cóż może zacznijmy od tego, że lubił szybkie samochody. Jeździł samochodami znajomych bo ojciec nigdy nie chciał mu kupić własnego. Szybka jazda to dla niego było coś ale… nie bez ryzyka. Brał udział w tak zwanych wyścigach ulicznych za które zawsze zgarniał kupę szmalu i odkładał ja żeby w końcu zafundować sobie własny wóz. Zawsze wszystko było dopięte co do ostatniego guzika po sprawdzane ulice czy były wolne od policji zablokowane drogi przez znajomych. Tylko raz wszystko wymknęło się spod kontroli. Wyścig był nie planowany i nie było czasu na sprawdzanie ulic. Złapała go policja. Przywieźli go do domu bez żadnej kary i powiedzieli, żeby ojciec pilnował syna bo następnym razem nie wróci do domu, tylko zostanie zatrzymany.-Przerwał na chwilę - Gdy tylko policjanci opuścili nasz dom mój zwykle dobry,  spokojny tata stał się jak jakiś szatan. Pobił mojego brata. O dziwo Liam nie reagował dawał się tak po prostu bić. Gdy ojciec skończył go katować ten po prostu wyszedł… I już nigdy nie wrócił, ani się nie odezwał. – Skończyła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, jednak szybko otarła ją wierzchem dłoni za pewne myśląc, że nie została zauważona przeze mnie.
Jedna rzecz nie dawała mi spokoju.  Cały opis pasował mi do mojego byłego kumpla Liam’a Collins’a. Ten też zostawił rodzinę po tym jak ojciec mało co go nie zabił, kilka ciosów więcej, a chłopak wylądował by sześć stóp pod ziemią. Było mi go szkoda. Potrafił godzinami patrzeć na tapetę swojego telefonu gdzie znajdowało się zdjęcie małej dziewczynki przytulonej do niego gdy on dawał jej całusa w policzek. Dlaczego tak dokładnie to zapamiętałem? Bo zawsze gdy na nie patrzył szeptał coś po cichu , a po jego zazwyczaj roześmianej twarzy spływały łzy. Dziwiło mnie to bo zawsze był silny tylko gdy był sam i patrzył na to zdjęcie płakał i szeptał coś. To wyglądało tak jak by opowiadał dziewczynce co się u niego dzieję, jakby z nią rozmawiał. Brakowało mu jej. Nie otwierał się przed nikim w tych sprawach, nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że ktoś wie, że znam tą jego wrażliwą stronę. On za nią tęsknił. Bardzo często widziałem jak przed wyścigiem spoglądał na ekran i mówił jakąś „formułkę” tak jakby mieli coś ustalone. Coś co wciąż sobie powtarzali, ale to były tylko moje podejrzenia. Co do wyścigów. Tak, ja również biorę w nich udział. Nie chciałem jak na razie wspominać o tym Lily, tym bardziej po tym jak opowiedziała mi historię swojego brata. Krążyła mi teraz po głowie jedna myśl „Co ona myślała o tych wszystkich wyścigach?”. Nie chciałem, żeby wiedziała bo nie miałem pojęcia co myśli o tych ścigających się chłopakach. Jest za? A może uważa, że to głupie? Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia. Wiem tylko tyle, że ja nie mogę jej stracić. Nie wiem jak ona nas teraz bierze po zdarzeniu z przed kilku godzin.

Zszedłem na ziemię dopiero gdy zobaczyłem, że łzy Lily płyną  kaskadami po jej policzkach. Dziś widziałem już drugi raz jak płacze. I szczerze, nienawidziłem tego widoku. To mnie po prostu bolało. Przysunąłem się do niej i  otuliłem ramionami uciszając. Nie wiem ile tak siedzieliśmy bo pochłonęły mnie moje myśli. Czy to możliwe ,że jeden z moich największych wrogów jest bratem mojej przyjaciółki. Tak przyjaciółki kochałem ją ale nie mogłem jej na razie nazwać czymś więcej i myślę, że ona też nie była na to gotowa. Znamy się zadziwiająco krótko więc w sumie nie mogłem powiedzieć, że na pewno żywię ją taką miłością. Czułem po prostu potrzebę bycia przy niej, a taką potrzebę mają również przyjaciele. Więc? To mogła być tylko „przyjacielska miłość”. Nie obchodziło mnie, że może być siostrą mojego wroga. To sprawa między mną, a nim po za tym to może być przypadkowa zbieżność nazwisk w życiu. Mimo, że darzyłem go nie nawiścią w obecnej sytuacji to jednak kiedyś był moim kumplem. Ba, był tak naprawdę kumplem na, którego mogłem zawsze liczyć. Ale chyba jednak przejechałem się na swoim zaufaniu co do niego.
Biłem się ze swoimi myślami czy też to możliwe, że ona jest jego siostrą czy nie. Z byt dużo rzeczy dokładnie się pokrywało.
Dziewczyna  naprawdę długo była wtulona w moje ramiona i szlochała, ale nie dziwiłem się i pozwalałem by płakała w moje ramię wiedziałem, że może sprawić to, iż poczuję się lepiej. W końcu po długim czasie ciszy w której jedyne co było słychać to obijające się fale o brzeg i szlochanie Lily, dziewczyna wydostała się z moich objęć i otarła jeszcze spływające łzy wierzchem dłoni.
-Dziękuję- Wyszeptała i oblizała spierzchnięte usta- Że jesteś tu i słuchasz, sprawiasz że czuję się lepiej, jesteś moim pierwszym przyjacielem jakiego tu mam i zapewne jedyny.-Nie wiedząc co mam zrobić po prostu przysunąłem się do niej i zamknąłem ją w niedźwiedzim uścisku.
-Chodź jest już późno czas chyba powinniśmy wracać.- wyszeptałem jej do ucha po czym odsunąłem ją i wstałem rozprostowując kończyny,  wyciągając rękę w jej stronę. Chwyciła ją, a ja pociągnąłem ją w górę, po czym pokierowałem nas w stronę drabiny. 
Gdy tylko zeszliśmy na dół wygrzebałem z moich kieszeni kluczyki , po czym kliknąłem na mały guziczek i usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi. Podszedłem do samochodu i przytrzymałem drzwi dla Lily, gdy tylko wsunęła się na siedzenie zatrzasnąłem cicho drzwi i obszedłem samochód aby zając swoje miejsce.
Lily POV


*
Justina zajął swoje miejsce po czym odpalił silnik i wyjechał na drogę. Nie jechał już tak szybko jak kilka godzin temu. Żadne z nas nie zabrało głosu, siedzieliśmy ze wzrokami wlepionymi w drogę. Byłam mu wdzięczna za to, że nie narzekał gdy ja płakałam, po prostu siedział i pozwolił wyrzucić mi wszystkie moje emocje na wierzch. To było naprawdę pomocne. Dawno nie myślałam o swoim bracie, tak naprawdę chciałam o nim zapomnieć, ale nie mogłam. Bo jak można zapomnieć o kimś takim jak Liam. Był bratem o jakim można pomarzyć. Żałuję, że miałam go tak krótko. Pamiętam, że co wieczór przychodził do mnie do pokoju, przynosił ze sobą herbatę i rozmawialiśmy. Można z nim było porozmawiać o wszystkim i jeszcze ta jago herbata nikt nie robił lepszej. Powróciłam do tych naszych wspólnych wieczorów kiedy jedna łza zsunęła się po moim policzku i opadła na koncik ust. Szybko je oblizałam i wytarłam mokrą smugę aby Justin tego nie mógł tego zauważyć. Po za tym, hej! Nie mogę tak ryczeć bo weźmie mnie za beksę. Którą może wydaje się wam, że jestem, ale muszę waz zawieść, bo twardo stąpam po tej ziemi. Brakowało mi mojego brata  i to bardzo. Straciłam go  w wieku czternastu lat, nie mogę się pogodzić z tym, że nie było go podczas tego jak miałam trudny czas w tym roku. Żałuję, że nie będzie go przy mnie kiedy będę przeżywać swoją pierwszą miłość i pierwsze rozczarowanie, nie będzie go w tedy przy mnie, nie będzie miał mi jak pomóc. Zastanawiam się czy myśli czasem o swojej siostrze, która gdzieś tam jest. A może zapomniał? Może zapomniał jak rozmawialiśmy co wieczór, jak razem tańczyliśmy, jak uczył mnie prowadzić samochód, jak uczył mnie samoobrony. Tak naprawdę nauczył mnie wszystkiego. Pokazał mi jak odróżnić przyjaciół od wrogów, a przede wszytki jednej bardzo ważnej zasady w życiu.
„Szanujesz i wymagasz tego samego”
Zawsze mi powtarzał, że jeśli ktoś mnie nie szanuję nie zasługuję na to z mojej strony, powtarzał żebym znalazła grupę osób której będę mogła zaufać w stu procentach. Tylko było z tym naprawdę ciężko bo jak już znalazłam takie grono zaraz pojawiał się problem. Przeprowadzka. To powodowało, że mur wokół mnie stawał się coraz grubszy i nie wpuszczałam do swojego życia nikogo. Miałam znajomych, przyjaciół ale nigdy nie pozwalałam się do mnie bardziej zbliżyć. Jeśli ktoś próbował się zbliżyć ja budowałam kolejną ścianę.
Popatrzyłam na licznik, potem skierowałam wzrok na kierownicę i zaczęłam sobie przypominać jak mów brat prowadził. Ona zaczął w wieku piętnastu lat, a wieku szesnastu prowadził jak człowiek który za kółkiem siedział co najmniej dobre parę lat. Nagle po czułam potrzebę poprowadzenia samochodu.
-Justin- Oderwałam wzrok od kierownicy i skierowałam go na twarz chłopaka.
-Tak?- Powiedział pytająco.
-Mogę po prowadzić?- Spytałam prosto z mostu.
-Lily, czy ty chcesz zranić moje maleństwo?- Przeniósł swój wzrok na mnie- Ty w ogóle umiesz prowadzić?
-Noooo, kiedyś jeździłam. Myślisz, że trzymałam się z daleka od samochodów? Liam mnie trochę uczył.-Powiedziałam.
-No właśnie trochę. Ja się troszczę o moje dziecko.
-Oh ja też się o nie zatroszczę nie martw się. No proszę Justy.
-Błagam tylko nie Justy.
-Juustin ja tak ładnie proszę.
-Lily, nie. Rozwalisz mi samochód i przy okazji nas na jakiś drzewie.
-Argh- Mruknęłam krzyżując ręce na piersiach- Ejj
-Nie.
-Nawet nie posłuchałeś co mam do powiedzenia!
-Bo wiem, że chcesz prosić żebym dał Ci się „zaopiekować” moim maleństwem.
-Pudło Bieber. Żebyśmy się nim „zaopiekowali” razem.
-Co masz na myśli Collins?
-Znasz jakieś miejsce gdzie możemy tak po prostu pojeździć? Poduczyłbyś mnie troszkę.
-Jak ty sobie to wyobrażasz? Że posadzę  Cię i powiem co masz robić? Ok, ale jak będę jechał innym samochodem.
-Jezus, Justin. Siądziemy za kierownicą razem, będziesz pilnował żeby w razie czego wszystko było ok. Nie jestem, aż tak tępa. Widzę, że ten samochód jest dla Ciebie mega ważny.- Serio koleś miał jakąś obsesje. Ja serio umiem prowadzić. He, może nawet lepiej od niego. Oki... nie lepiej ale nieźle sobię radzę za kółkiem.
-Nie dziw się dopiero go dostałem. Moje wymarzone autko.
-Nie ufasz przyjaciółce?- Powiedziałam patrząc na niego z zawiedzioną miną.
-Ugh, dobra. Pojedziemy w takie jedno miejsce, ale może jutro w dzień co? Jest już trzecia nad ranem.
-No  dobrze, ale trzymam cię za słowo.
-Nie martw się nie zapomnę.- Powiedział obdarzając mnie przy tym jednym ze swoich pięknych uśmiechów.
Reszta drogi minęła w ciszy. Po około piętnastu minutach Justin zatrzymał się pod moim domem.
-No to do jutra.-Powiedziałam odpinając pas, po czym nachyliłam się i cmoknęłam chłopaka w policzek.
-Do jutra Lily. -Powiedział uśmiechając się.
Dopiero kiedy doczłapałam do samych drzwi i weszłam do środka Justin odjechał. Zdjełam buty mimo, że to adidasy nie chciałam obudzić rodziców. Gdy już miałam wchodzić po schodach obok w salonie zapaliła się lampka. Zacisnęłam mocno oczy i odwróciłam się napięcie w stronę rodzica, który na mnie czekał. Miałam tak wielką nadzieję, że nie będzie to tata, ale jak kol wiek bardzo prosiłam o to Boga on nie wysłuchał moich próźb.
-Dzień dobry, moja damo.- Powiedział tata uśmiechając się do mnie. Milczałam wolałam już nic nie mówić, wiedziałam jak ojciec potrafi się wściec.-Przykro mi, że nawet się ze mną nie przywitasz no ale cóż, najwidoczniej mam pecha.-Wstał z fotela i zrobił kilka kroków w moją stronę.-Czy pamiętasz naszą rozmowę o tym, że masz nas informować gdybys miała w planach wrócić póżniej?!-teraz darł się już na mnie.- Halo, halo czy język Ci ucielii?-Cały czas krzyczał.
-Nie.-Powiedziałam kręcąc przecząco głową. Szczerze? Bałam się gdy przypomniało mi się co zrobił mojemu bratu kilka lat temu.
-Oh. To bardzo dobrze bo możesz mi wierzyć lub nie ale chętnie dowiem się gdzie byłaś i co robiłaś do tak późna.- Ściszył już swój głos.- Lily, ja doskonale wiem, że dopiero się tu przeprowadziliśmy i poznajesz ludzi, ale to nie zmienia faktu, że po pierwsze jesteś nie pełnoletnia i twoim obowiązkiem jest nas informować gdzie jesteś.- Powiedział oschle.
I co teraz? Co mam powiedzieć? Tak tato byłam z chłopakiem, całowaliśmy się wspomniałam mu o moim braci, którego dzięki tobie nie mam. Ah tak i jeszcze powiedziałam jakim potworem jest mój ojciec. Oh good luck. Chyba skończyłabym jak Liam. Jeśli nie gorzej.
-Byłam kilkoma znajomymi na plaży po prostu gadaliśmy i siedzieliśmy przy ognisku. Dobrze się bawiliśmy. Przepraszam. Wiem, źle zrobiłam ale po prostu chcę tu kogoś poznać. Wiesz? Nie jest mi łatwo. Myślałam, że rozumiesz…- Powiedziałam już pewnym głosem i podeszłam do niego.
-Wiem, że Ci ciężko i rozumiem ale to nie znaczy, że możesz wracać sobie o której chcesz bez jakiego kolwiek poinformowania nas o tym. A teraz idź i się połóż.- Powiedział gasząc światło i kierując się do swojej i mamy sypialni.
Zamiast do pokoju poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Stałam i patrzyłam się tępo przez okno w gwiazdy myśląc o tym, że może mój brat teraz też patrzy w te gwiazdy. Widzi to samo i myśli o swojej siostrze. Moje myśli przerwał dźwięk sms. Wyjęłam telefon i spojrzałam kto napisał. No bo kto normalny pisze sms’y o 3 nad ranem?
*Od Justin*
Mam nadzieję, że nie było jakiejś spiy z rodzicami?!
*Do Justin*
Ojciec na mnie czekał ale luz. Sytuacje opanowana. Pogadaliśmy chwilę i wszystko w porządku. 
Odstawiłam szklankę do zmywarki i udałam się na górę.
*Od Justin*
Uff to dobrze, że nie masz przerypane. Plus mam biznes. :D
Otworzyłam szerzej oczy na ostatnie danie, które oznaczało że ma jakiś biznes.
*Do Justin*
A jaki ty możesz mieć do mnie biznes, Bieber?
Weszłam do pokoju i od razu przebrałam się w piżamę uznając, że wezmę prysznic rano. Zaraz, stop, moment. Już jest rano. Więc tak, wezmę go późnym ranem.
*Od Justin*
No, ok. Może nie tyle co biznes, a umowę. Więc ja dam i trochę poprowadzić moje maleństwo, a ty pójdziesz ze mną na imprezę w przyszłą sobotę do mojego kumpla. Huh? Co ty na to Collins?
*Do Justin*
Hmm. No dobrze, Bieber. Idę na to.
*Od Justin*
Cieszę się. Dobranoc, Lily. Kolorowych snów. Ashh samo korekta wybacz. Justin’owych snów.* ;) :*
*Do Justin*
 Hahah Bieber, nie przesadzaj. Dobranoc.  ;)
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zasnęłam. Z uśmiechem na twarzy, dzięki niemu.

  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry, wszystkim. Więc na początku chcę was, bardzo ale to bardzo przeprosić za tak długi brak rozdziału. Wiem, że zawiodłam ale już jest. Mam teraz bardzo duzo problemów osobistych, ale nawet przez to nie porzucę czy też nie zawieszę bloga. Rozdziały będą co tydzień lub co dwa. Jest jedno ważne pytanie. Czy myślicie, że mam założyć zakładkę "informowani"? Proszę napiszcie mi w komentarzu czy jest sens i czy ktoś z was odwiedza bloga regularnie. 
Więc tak teraz będę starać się dodawać posty częściej. Chcę, żeby była to dla mnie przyjemność, a nie obowiązek. Kończę z tą notką bo okażę się dłuższa od rozdziału. 
Mam nadzieję, że podobają wam sie moje "wypociny" myślę, że to jak narazie najdłuższy rozdział i jeden z najważniejszych bo wiele ważnych informacji się w niem przejawia. 
Love so, so much. ♥