Ważna notka pod rozdziałem. Życzę miłego czytania. :)
Justin POV
Siedziałem
na tarasie tak jak zawszę wieczorem wpatrując się w wodę jednak dziś było
inaczej bo obok mnie siedziała drobna dziewczyna. Powiedziałem jej tego
wieczoru dwa słowa. Dwa wiele znaczące słowa. Zastanawiałem się nad swoim czynem
powiedziałem coś co miało ogromne znaczenie dla mnie i dla niej. Nie byłem w
stanie stwierdzić czy powiedziałem jej to szczerze. Dlaczego? Nigdy nikogo nie
kochałem. Jedyną osobę którą darzyłem jakim kol wiek uczuciem była moja
siostra. Zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem mówiąc to. Całą sprawę
pogarszało to, że ona powiedziała iż odwzajemnia to uczucie. Gdyby mnie w tedy
odepchnęła co kolowiek było by o wiele lepiej. Różniliśmy się i to w
zadziwiający sposób. Mnie obchodził hajs ,adrenalina i biznes w moim życiu nie
było czasu na uczucia nigdy. A ona? Była wrażliwą dziewczyną pochodzącą z
dobrego domu z pełną rodziną była szczęśliwa ,a ja mogłem to zniszczyć. Ale
przecież tak naprawdę nie wiedziałem o niej wiele. Może czas to zmienić i
trochę z niej wyciągnąć?
-Lily? –
Powiedziałem na co dostałem cicho
wymruknięte „Hmm”–
-Opowiedz mi
o sobie.- Dopiero na te słowa oderwała swój wzrok od tafli srebrzystej wody i
skierowała go na mnie.
-Co chcesz
wiedzieć- Spytała z podejrzliwym wzrokiem.
-Wszystko.-
Powiedziałem delikatnie unosząc kąciki ust.
-Woah.
Trochę tego jest, serio.- Powiedziała wytrzeszczając oczy za pewne dopiero
zdając sobie sprawę z tego ile wydarzyło się w jej życiu.
-Ja mam
czas.- Powiedziałem z wielkim uśmiechem.
-Eh-
Wzdechnęła.- No to zacznijmy od tego że od urodzenia mieszkałam we Włoszech
potem wróciłam do kraju z które go pochodzi moja rodzina Polski, następnie ze
względu na pracę taty przeniosłam się tutaj .
-Yhym.-
Mruknąłem przytakując.- Opowiedz mi jakieś przygody.
-Hmmm-
Zamyśliła się.- Mam jedną przygodę taką ciekawą. Jak byliśmy w takim wesołym
miasteczku. Rodzice zostawili mnie ze starszym
bratem mieliśmy godzinę. Była tam taka huśtawka nie wiem jak to opisać i
tata zabronił nam na nią iść. Ale cóż
mój brat nigdy go nie słuchał. Wepchnęliśmy się nawet nie zauważeni. Weszliśmy
do takiego przedziału i sami się pozapinaliśmy żeby nikt nas nie zauważył. Było
super taaak ale zrobiliśmy to tak żebyśmy nie zostali spostrzeżeni i się udało
bo, skończyło się na tym, że zwisaliśmy głowami w dół i nikt nie miał zamiaru
nas spuścić, ponieważ nie mieli pojęcia, że tam ktoś jest, a nie mogli nas zauważyć bo byliśmy za niscy. Musieliśmy
krzyczeć w niebo głosy, żeby nas ktoś usłyszał, było to naprawdę trudne
zważając na grającą muzykę i przekrzykujące się dzieci. Skończyło się na dwu
tygodniowej karze. –Skończyła swoją historię.
-Gdzie jest
twój brat? – Spytałem marszcząc brwi nie przypominałem sobie, żebym widział jakiegoś nowego chłopka w mieście czy
też szkole.
- Cóż może
zacznijmy od tego, że lubił szybkie samochody. Jeździł samochodami znajomych bo
ojciec nigdy nie chciał mu kupić własnego. Szybka jazda to dla niego było coś
ale… nie bez ryzyka. Brał udział w tak zwanych wyścigach ulicznych za które
zawsze zgarniał kupę szmalu i odkładał ja żeby w końcu zafundować sobie własny
wóz. Zawsze wszystko było dopięte co do ostatniego guzika po sprawdzane ulice
czy były wolne od policji zablokowane drogi przez znajomych. Tylko raz wszystko
wymknęło się spod kontroli. Wyścig był nie planowany i nie było czasu na
sprawdzanie ulic. Złapała go policja. Przywieźli go do domu bez żadnej kary i
powiedzieli, żeby ojciec pilnował syna bo następnym razem nie wróci do domu,
tylko zostanie zatrzymany.-Przerwał na chwilę - Gdy tylko policjanci opuścili
nasz dom mój zwykle dobry, spokojny tata
stał się jak jakiś szatan. Pobił mojego brata. O dziwo Liam nie reagował dawał
się tak po prostu bić. Gdy ojciec skończył go katować ten po prostu wyszedł… I
już nigdy nie wrócił, ani się nie odezwał. – Skończyła, a po jej policzku
spłynęła pojedyncza łza, jednak szybko otarła ją wierzchem dłoni za pewne
myśląc, że nie została zauważona przeze mnie.
Jedna rzecz
nie dawała mi spokoju. Cały opis pasował
mi do mojego byłego kumpla Liam’a Collins’a. Ten też zostawił rodzinę po tym
jak ojciec mało co go nie zabił, kilka ciosów więcej, a chłopak wylądował by
sześć stóp pod ziemią. Było mi go szkoda. Potrafił godzinami patrzeć na tapetę
swojego telefonu gdzie znajdowało się zdjęcie małej dziewczynki przytulonej do
niego gdy on dawał jej całusa w policzek. Dlaczego tak dokładnie to
zapamiętałem? Bo zawsze gdy na nie patrzył szeptał coś po cichu , a po jego
zazwyczaj roześmianej twarzy spływały łzy. Dziwiło mnie to bo zawsze był silny
tylko gdy był sam i patrzył na to zdjęcie płakał i szeptał coś. To wyglądało
tak jak by opowiadał dziewczynce co się u niego dzieję, jakby z nią rozmawiał.
Brakowało mu jej. Nie otwierał się przed nikim w tych sprawach, nie zdawał
sobie nawet sprawy z tego, że ktoś wie, że znam tą jego wrażliwą stronę. On za
nią tęsknił. Bardzo często widziałem jak przed wyścigiem spoglądał na ekran i
mówił jakąś „formułkę” tak jakby mieli coś ustalone. Coś co wciąż sobie
powtarzali, ale to były tylko moje podejrzenia. Co do wyścigów. Tak, ja również
biorę w nich udział. Nie chciałem jak na razie wspominać o tym Lily, tym
bardziej po tym jak opowiedziała mi historię swojego brata. Krążyła mi teraz po
głowie jedna myśl „Co ona myślała o tych wszystkich wyścigach?”. Nie chciałem,
żeby wiedziała bo nie miałem pojęcia co myśli o tych ścigających się
chłopakach. Jest za? A może uważa, że to głupie? Nie wiem, nie mam zielonego
pojęcia. Wiem tylko tyle, że ja nie mogę jej stracić. Nie wiem jak ona nas
teraz bierze po zdarzeniu z przed kilku godzin.
Zszedłem na
ziemię dopiero gdy zobaczyłem, że łzy Lily płyną kaskadami po jej policzkach. Dziś widziałem
już drugi raz jak płacze. I szczerze, nienawidziłem tego widoku. To mnie po
prostu bolało. Przysunąłem się do niej i
otuliłem ramionami uciszając. Nie wiem ile tak siedzieliśmy bo
pochłonęły mnie moje myśli. Czy to możliwe ,że jeden z moich największych
wrogów jest bratem mojej przyjaciółki. Tak przyjaciółki kochałem ją ale nie
mogłem jej na razie nazwać czymś więcej i myślę, że ona też nie była na to
gotowa. Znamy się zadziwiająco krótko więc w sumie nie mogłem powiedzieć, że na
pewno żywię ją taką miłością. Czułem po prostu potrzebę bycia przy niej, a taką
potrzebę mają również przyjaciele. Więc? To mogła być tylko „przyjacielska
miłość”. Nie obchodziło mnie, że może być siostrą mojego wroga. To sprawa
między mną, a nim po za tym to może być przypadkowa zbieżność nazwisk w życiu.
Mimo, że darzyłem go nie nawiścią w obecnej sytuacji to jednak kiedyś był moim
kumplem. Ba, był tak naprawdę kumplem na, którego mogłem zawsze liczyć. Ale
chyba jednak przejechałem się na swoim zaufaniu co do niego.
Biłem się ze
swoimi myślami czy też to możliwe, że ona jest jego siostrą czy nie. Z byt dużo
rzeczy dokładnie się pokrywało.
Dziewczyna naprawdę długo była wtulona w moje ramiona i
szlochała, ale nie dziwiłem się i pozwalałem by płakała w moje ramię
wiedziałem, że może sprawić to, iż poczuję się lepiej. W końcu po długim czasie
ciszy w której jedyne co było słychać to obijające się fale o brzeg i
szlochanie Lily, dziewczyna wydostała się z moich objęć i otarła jeszcze
spływające łzy wierzchem dłoni.
-Dziękuję-
Wyszeptała i oblizała spierzchnięte usta- Że jesteś tu i słuchasz, sprawiasz że
czuję się lepiej, jesteś moim pierwszym przyjacielem jakiego tu mam i zapewne
jedyny.-Nie wiedząc co mam zrobić po prostu przysunąłem się do niej i zamknąłem
ją w niedźwiedzim uścisku.
-Chodź jest
już późno czas chyba powinniśmy wracać.- wyszeptałem jej do ucha po czym
odsunąłem ją i wstałem rozprostowując kończyny,
wyciągając rękę w jej stronę. Chwyciła ją, a ja pociągnąłem ją w górę,
po czym pokierowałem nas w stronę drabiny.
Gdy tylko
zeszliśmy na dół wygrzebałem z moich kieszeni kluczyki , po czym kliknąłem na
mały guziczek i usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi.
Podszedłem do samochodu i przytrzymałem drzwi dla Lily, gdy tylko wsunęła się
na siedzenie zatrzasnąłem cicho drzwi i obszedłem samochód aby zając swoje
miejsce.
Lily POV
*
Justina
zajął swoje miejsce po czym odpalił silnik i wyjechał na drogę. Nie jechał już
tak szybko jak kilka godzin temu. Żadne z nas nie zabrało głosu, siedzieliśmy
ze wzrokami wlepionymi w drogę. Byłam mu wdzięczna za to, że nie narzekał gdy
ja płakałam, po prostu siedział i pozwolił wyrzucić mi wszystkie moje emocje na
wierzch. To było naprawdę pomocne. Dawno nie myślałam o swoim bracie, tak
naprawdę chciałam o nim zapomnieć, ale nie mogłam. Bo jak można zapomnieć o
kimś takim jak Liam. Był bratem o jakim można pomarzyć. Żałuję, że miałam go
tak krótko. Pamiętam, że co wieczór przychodził do mnie do pokoju, przynosił ze
sobą herbatę i rozmawialiśmy. Można z nim było porozmawiać o wszystkim i
jeszcze ta jago herbata nikt nie robił lepszej. Powróciłam do tych naszych
wspólnych wieczorów kiedy jedna łza zsunęła się po moim policzku i opadła na
koncik ust. Szybko je oblizałam i wytarłam mokrą smugę aby Justin tego nie mógł
tego zauważyć. Po za tym, hej! Nie mogę tak ryczeć bo weźmie mnie za beksę.
Którą może wydaje się wam, że jestem, ale muszę waz zawieść, bo twardo stąpam
po tej ziemi. Brakowało mi mojego brata i to bardzo. Straciłam go w wieku czternastu lat, nie mogę się pogodzić
z tym, że nie było go podczas tego jak miałam trudny czas w tym roku. Żałuję,
że nie będzie go przy mnie kiedy będę przeżywać swoją pierwszą miłość i
pierwsze rozczarowanie, nie będzie go w tedy przy mnie, nie będzie miał mi jak
pomóc. Zastanawiam się czy myśli czasem o swojej siostrze, która gdzieś tam
jest. A może zapomniał? Może zapomniał jak rozmawialiśmy co wieczór, jak razem
tańczyliśmy, jak uczył mnie prowadzić samochód, jak uczył mnie samoobrony. Tak
naprawdę nauczył mnie wszystkiego. Pokazał mi jak odróżnić przyjaciół od
wrogów, a przede wszytki jednej bardzo ważnej zasady w życiu.
„Szanujesz i
wymagasz tego samego”
Zawsze mi
powtarzał, że jeśli ktoś mnie nie szanuję nie zasługuję na to z mojej strony,
powtarzał żebym znalazła grupę osób której będę mogła zaufać w stu procentach.
Tylko było z tym naprawdę ciężko bo jak już znalazłam takie grono zaraz
pojawiał się problem. Przeprowadzka. To powodowało, że mur wokół mnie stawał
się coraz grubszy i nie wpuszczałam do swojego życia nikogo. Miałam znajomych,
przyjaciół ale nigdy nie pozwalałam się do mnie bardziej zbliżyć. Jeśli ktoś
próbował się zbliżyć ja budowałam kolejną ścianę.
Popatrzyłam
na licznik, potem skierowałam wzrok na kierownicę i zaczęłam sobie przypominać
jak mów brat prowadził. Ona zaczął w wieku piętnastu lat, a wieku szesnastu
prowadził jak człowiek który za kółkiem siedział co najmniej dobre parę lat.
Nagle po czułam potrzebę poprowadzenia samochodu.
-Justin-
Oderwałam wzrok od kierownicy i skierowałam go na twarz chłopaka.
-Tak?-
Powiedział pytająco.
-Mogę po
prowadzić?- Spytałam prosto z mostu.
-Lily, czy
ty chcesz zranić moje maleństwo?- Przeniósł swój wzrok na mnie- Ty w ogóle
umiesz prowadzić?
-Noooo,
kiedyś jeździłam. Myślisz, że trzymałam się z daleka od samochodów? Liam mnie
trochę uczył.-Powiedziałam.
-No właśnie
trochę. Ja się troszczę o moje dziecko.
-Oh ja też
się o nie zatroszczę nie martw się. No proszę Justy.
-Błagam
tylko nie Justy.
-Juustin ja
tak ładnie proszę.
-Lily, nie.
Rozwalisz mi samochód i przy okazji nas na jakiś drzewie.
-Argh-
Mruknęłam krzyżując ręce na piersiach- Ejj
-Nie.
-Nawet nie
posłuchałeś co mam do powiedzenia!
-Bo wiem, że
chcesz prosić żebym dał Ci się „zaopiekować” moim maleństwem.
-Pudło
Bieber. Żebyśmy się nim „zaopiekowali” razem.
-Co masz na
myśli Collins?
-Znasz
jakieś miejsce gdzie możemy tak po prostu pojeździć? Poduczyłbyś mnie troszkę.
-Jak ty
sobie to wyobrażasz? Że posadzę Cię i
powiem co masz robić? Ok, ale jak będę jechał innym samochodem.
-Jezus,
Justin. Siądziemy za kierownicą razem, będziesz pilnował żeby w razie czego
wszystko było ok. Nie jestem, aż tak tępa. Widzę, że ten samochód jest dla
Ciebie mega ważny.- Serio koleś miał jakąś obsesje. Ja serio umiem prowadzić.
He, może nawet lepiej od niego. Oki... nie lepiej ale nieźle sobię radzę za
kółkiem.
-Nie dziw
się dopiero go dostałem. Moje wymarzone autko.
-Nie ufasz
przyjaciółce?- Powiedziałam patrząc na niego z zawiedzioną miną.
-Ugh, dobra.
Pojedziemy w takie jedno miejsce, ale może jutro w dzień co? Jest już trzecia
nad ranem.
-No dobrze, ale trzymam cię za słowo.
-Nie martw
się nie zapomnę.- Powiedział obdarzając mnie przy tym jednym ze swoich pięknych
uśmiechów.
Reszta drogi
minęła w ciszy. Po około piętnastu minutach Justin zatrzymał się pod moim
domem.
-No to do
jutra.-Powiedziałam odpinając pas, po czym nachyliłam się i cmoknęłam chłopaka
w policzek.
-Do jutra
Lily. -Powiedział uśmiechając się.
Dopiero
kiedy doczłapałam do samych drzwi i weszłam do środka Justin odjechał. Zdjełam
buty mimo, że to adidasy nie chciałam obudzić rodziców. Gdy już miałam wchodzić
po schodach obok w salonie zapaliła się lampka. Zacisnęłam mocno oczy i
odwróciłam się napięcie w stronę rodzica, który na mnie czekał. Miałam tak
wielką nadzieję, że nie będzie to tata, ale jak kol wiek bardzo prosiłam o to
Boga on nie wysłuchał moich próźb.
-Dzień
dobry, moja damo.- Powiedział tata uśmiechając się do mnie. Milczałam wolałam już
nic nie mówić, wiedziałam jak ojciec potrafi się wściec.-Przykro mi, że nawet
się ze mną nie przywitasz no ale cóż, najwidoczniej mam pecha.-Wstał z fotela i
zrobił kilka kroków w moją stronę.-Czy pamiętasz naszą rozmowę o tym, że masz
nas informować gdybys miała w planach wrócić póżniej?!-teraz darł się już na
mnie.- Halo, halo czy język Ci ucielii?-Cały czas krzyczał.
-Nie.-Powiedziałam
kręcąc przecząco głową. Szczerze? Bałam się gdy przypomniało mi się co zrobił
mojemu bratu kilka lat temu.
-Oh. To bardzo
dobrze bo możesz mi wierzyć lub nie ale chętnie dowiem się gdzie byłaś i co
robiłaś do tak późna.- Ściszył już swój głos.- Lily, ja doskonale wiem, że
dopiero się tu przeprowadziliśmy i poznajesz ludzi, ale to nie zmienia faktu,
że po pierwsze jesteś nie pełnoletnia i twoim obowiązkiem jest nas informować
gdzie jesteś.- Powiedział oschle.
I co teraz?
Co mam powiedzieć? Tak tato byłam z chłopakiem, całowaliśmy się wspomniałam mu
o moim braci, którego dzięki tobie nie mam. Ah tak i jeszcze powiedziałam jakim
potworem jest mój ojciec. Oh good luck. Chyba skończyłabym jak Liam. Jeśli nie
gorzej.
-Byłam
kilkoma znajomymi na plaży po prostu gadaliśmy i siedzieliśmy przy ognisku.
Dobrze się bawiliśmy. Przepraszam. Wiem, źle zrobiłam ale po prostu chcę tu
kogoś poznać. Wiesz? Nie jest mi łatwo. Myślałam, że rozumiesz…- Powiedziałam
już pewnym głosem i podeszłam do niego.
-Wiem, że Ci
ciężko i rozumiem ale to nie znaczy, że możesz wracać sobie o której chcesz bez
jakiego kolwiek poinformowania nas o tym. A teraz idź i się połóż.- Powiedział
gasząc światło i kierując się do swojej i mamy sypialni.
Zamiast do
pokoju poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Stałam i patrzyłam się
tępo przez okno w gwiazdy myśląc o tym, że może mój brat teraz też patrzy w te
gwiazdy. Widzi to samo i myśli o swojej siostrze. Moje myśli przerwał dźwięk
sms. Wyjęłam telefon i spojrzałam kto napisał. No bo kto normalny pisze sms’y o
3 nad ranem?
*Od Justin*
Mam
nadzieję, że nie było jakiejś spiy z rodzicami?!
*Do Justin*
Ojciec na
mnie czekał ale luz. Sytuacje opanowana. Pogadaliśmy chwilę i wszystko w
porządku.
Odstawiłam
szklankę do zmywarki i udałam się na górę.
*Od Justin*
Uff to
dobrze, że nie masz przerypane. Plus mam biznes. :D
Otworzyłam
szerzej oczy na ostatnie danie, które oznaczało że ma jakiś biznes.
*Do Justin*
A jaki ty
możesz mieć do mnie biznes, Bieber?
Weszłam do
pokoju i od razu przebrałam się w piżamę uznając, że wezmę prysznic rano.
Zaraz, stop, moment. Już jest rano. Więc tak, wezmę go późnym ranem.
*Od Justin*
No, ok. Może
nie tyle co biznes, a umowę. Więc ja dam i trochę poprowadzić moje maleństwo, a
ty pójdziesz ze mną na imprezę w przyszłą sobotę do mojego kumpla. Huh? Co ty
na to Collins?
*Do Justin*
Hmm. No
dobrze, Bieber. Idę na to.
*Od Justin*
Cieszę się.
Dobranoc, Lily. Kolorowych snów. Ashh samo korekta wybacz. Justin’owych snów.*
;) :*
*Do Justin*
Hahah Bieber, nie przesadzaj. Dobranoc. ;)
Odłożyłam
telefon na szafkę nocną i zasnęłam. Z uśmiechem na twarzy, dzięki niemu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry, wszystkim. Więc na początku chcę was, bardzo ale to bardzo przeprosić za tak długi brak rozdziału. Wiem, że zawiodłam ale już jest. Mam teraz bardzo duzo problemów osobistych, ale nawet przez to nie porzucę czy też nie zawieszę bloga. Rozdziały będą co tydzień lub co dwa. Jest jedno ważne pytanie. Czy myślicie, że mam założyć zakładkę "informowani"? Proszę napiszcie mi w komentarzu czy jest sens i czy ktoś z was odwiedza bloga regularnie.
Więc tak teraz będę starać się dodawać posty częściej. Chcę, żeby była to dla mnie przyjemność, a nie obowiązek. Kończę z tą notką bo okażę się dłuższa od rozdziału.
Mam nadzieję, że podobają wam sie moje "wypociny" myślę, że to jak narazie najdłuższy rozdział i jeden z najważniejszych bo wiele ważnych informacji się w niem przejawia.
Love so, so much. ♥